Kilka tygodni temu zrobiliśmy sobie
dzień dziecka. Dzieci do przedszkola, a my (w apogeum sezonu
lodowiskowego) na wrotkarnię. Bo jakoś tak, bo fajnie by było, bo
jakieśtam wspomnienia z dzieciństwa i nieustanna tęsnota za tym
czymś. Za pasją. I chyba się udało to ziarenko gdzieś rzucić,
bo z jakiejś dziwnej przyczyny o tym piszę.
Czterokółkowe dwuślady. Sprzęt na
tyle przyjemny, że nie daje uczucia strachu, na tyle jednak mobilny,
że daje poczucie wolności. Tandetnie brzmiący wiatr we włosach.
Wrotki spodobały mi się na tyle, że
wybrałam się na "warsztaty tańca". Zobaczyłam tam
gościa, o chłopięcej posturze, jeżdżącego na wrotkach od ponad
30 lat. Tańczył na migających kółkach, bawił się tym.
Napatrzyłam się jeszcze na laski w teledysku Cheta Fakera "Gold"
i odpłynełam.
Jestem po drugich zajęciach z Paulą
na Stadionie Narodowym, uczę się podstaw jazdy. Zaintwestowałam kupę
kasy w start-up set, żeby uczyć się bez masakrycznie
czasochłonnego wypożyczania wrotek. Mam wroty w kratę, ochraniacze
na kolana, nadgarstki i czerwony kask z ustami.
I ogromne marzenie.
I ogromne marzenie.
Jestem mamuśką, nie mam zbyt dużo
czasu. Góra z ubraniami do prasowania się piętrzy, zdarza i się
brać pracę do domu, ogólnie sporo rzeczy
udaje się w ogóle ogarnąć na ostatnią chwilę, albo .... jednak
się nie udaje ogarnąć. Kasę też tak naprawdę powinnam wydać na
dzieciaki, a nie na jakieśtam zachciewajki zaczynającej się
starzeć mamuśki. Wiem, na pewno. Zrobiłam jednak inaczej.
Pompatycznie, strasznie, wiem. No odjechałam totalnie. Oby ;)
Dzisiaj rozdziewiczyłam moje wroty. Po
raz pierwszy poszłam sama poćwiczyć. Na stadionwy skatepark. Na
szczęście nie było dużo ludzi. Przodowały rolki i deski, było
też parę rowerów i hulajnog. Pozapinałam wszystkie rzepy,
dokręciłam kask i ćwiczyłam. Proste ćwiczenia - te którymi uczy
nas Paula. To cudowne, móc zmęczyć się tak tylko dla siebie,
tylko po to, by uzmysłowić sobie, że "moja noga nie słucha
mnie tak jak powinna". Z jakąś dziką radochą godzisz
się w duchu z tym, że czeka cię mnóstwo nieudanych prób, zanim
uda ci się przekonać tę cholerną nogę do współpracy. Róbże
tego snejka! A jakże :) może za pół roku. Ok, poczekamy :)